Zanim założyłem tego bloga, moja wiedza na temat naszego miasta przedstawiała się jak najbardziej pospolicie. Poza tym, że raczej dobrze miałem obcykane miejscówki na piwko w plenerze to o historii Gorzowa mogłem powtarzać co najwyżej powszechnie znane banały. A to, że Gorzów leży na jakichś tam siedmiu wzgórzach, a to, że ma 750 lat, że podobno stolica polskich Cyganów, wreszcie, że przed wojną nie nazywał się Gorzów a Landsberg, był piękny jak z pocztówki i mieszkali w nim Niemcy. Wstyd się przyznać ale jakoś nigdy wcześniej nie odczuwałem potrzeby zgłębienia wiedzy w tej materii, chyba dlatego, że nie spodziewałem się aby Gorzów czymś jeszcze mógł mnie zaskoczyć. O tym jak bardzo się myliłem przekonałem się już po krótkiej lekturze kilku przewodnikowych wydawnictw na temat ziemi gorzowskiej, od których zacząłem nadrabianie zaległości. Na pierwszy ogień poszły tematy jak najbardziej znane, chwytliwe. Tym razem będzie o miejscu, które popularnością cieszy się raczej znikomą.
Nie wiem ilu z Was wie, że mamy w Gorzowie kirkut, czyli żydowski cmentarz, ale sądząc po wywiadzie, który przeprowadziłem wśród znajomych i rodziny, wydaje się, że ci którzy wiedzą i potrafią zlokalizować należą raczej do mniejszości. Ja nie wiedziałem, nawet mi się o uszy nie obiło, dlatego kiedy dowiedziałem się, że jest, i że w dodatku nie znajduje się gdzieś na obrzeżach miasta, a w ścisłym sąsiedztwie Osiedla Słonecznego, to poważnie się zaskoczyłem. Oczywiście na plus, wiążąc z tym miejscem spory miejscówkowy potencjał.
Pierwsza wzmianka o żydowskim kirkucie w miejscu, w którym uchował się do dziś, datowana jest na 1723 r., ale pierwsze pochówki zapewne miały jeszcze miejsce w XVII w., kiedy to po ponad 100-letniej banicji, żydzi na nowo osiedlili się w mieście Landsberg. Tym samym, jest on najstarszą zachowaną do dziś nekropolią miasta. Lokalizacja cmentarza, z dala od ówczesnych murów miejskich, była zupełnie nieprzypadkowa. Oddalony od osad mieszkalnych i osadzony w wąwozie, mającym imitować świętą jerozolimską Dolinę Cedronu, cmentarz ściśle odpowiadał wymogom żydowskiego prawa talmudycznego.
Jako, że żydzi nigdy nie stanowili w mieście znacząco licznej mniejszości, sam cmentarz nie był też okazałych rozmiarów. Na powierzchni ok. 0,7 ha zapewne nie było nigdy jednocześnie więcej jak kilkaset nagrobków, z których do dziś, w nienaruszonym stanie, nie zachował się niestety żaden. Szczęściem w nieszczęściu, te, które wyglądają dziś lepiej od innych, mają widoczne inskrypcje i ornamentykę, należą również do tych najstarszych i to one są tym co na gorzowskim kirkucie najciekawsze do zobaczenia. No chyba, że ciekawi kogoś badziewiaste graffiti.
Spośród spoczywających na cmentarzu osobistości, mógłbym pewnie wymienić kilku "zasłużonych dla miasta" mieszkańców Landsberga, o których mało kto słyszał, i którzy - z całym szacunkiem - mało kogo obchodzą. Dlatego wspomnę tylko o jednym, o którym przewodniki dziwnie milczą, niejakim Nathanie Springerze, ojcu Richarda, a dziadku Jerry-ego. Jerry'ego Springera, który prowadził w amerykańskiej telewizji taki bardzo dziwny talk show. Dziadek, podobnie jak ojciec Jerry'ego prowadzili przy dzisiejszej ulicy Sikorskiego sklep obuwniczy (zainteresowanych tym tematem odsyłam tu). Niestety, chociaż Nathan Springer umierając w 1930 r. był jedną z ostatnich pochowanych na cmentarzu osób, raczej trudno dzisiaj doszukać się dokładnego miejsca jego pochówku.
Hitlerowskie represje, które niedługo po śmierci dziadka zmusiły rodzinę Springerów do emigracji, oraz późniejsza wojna, która wiadomo jaki los zgotowała europejskim żydom, szczęśliwym trafem ominęły kirkut w Landsbergu. A niewiele brakowało, bo na cmentarne nagrobki ostrzyli sobie zęby kamieniarze z całego miasta. Niestety, to czego nie zdążyli zrobić Niemcy zrobiono dopiero po wojnie, kiedy pozornie wydawało się, że najgorsze lata cmentarz ma już za sobą.
Spośród spoczywających na cmentarzu osobistości, mógłbym pewnie wymienić kilku "zasłużonych dla miasta" mieszkańców Landsberga, o których mało kto słyszał, i którzy - z całym szacunkiem - mało kogo obchodzą. Dlatego wspomnę tylko o jednym, o którym przewodniki dziwnie milczą, niejakim Nathanie Springerze, ojcu Richarda, a dziadku Jerry-ego. Jerry'ego Springera, który prowadził w amerykańskiej telewizji taki bardzo dziwny talk show. Dziadek, podobnie jak ojciec Jerry'ego prowadzili przy dzisiejszej ulicy Sikorskiego sklep obuwniczy (zainteresowanych tym tematem odsyłam tu). Niestety, chociaż Nathan Springer umierając w 1930 r. był jedną z ostatnich pochowanych na cmentarzu osób, raczej trudno dzisiaj doszukać się dokładnego miejsca jego pochówku.
Hitlerowskie represje, które niedługo po śmierci dziadka zmusiły rodzinę Springerów do emigracji, oraz późniejsza wojna, która wiadomo jaki los zgotowała europejskim żydom, szczęśliwym trafem ominęły kirkut w Landsbergu. A niewiele brakowało, bo na cmentarne nagrobki ostrzyli sobie zęby kamieniarze z całego miasta. Niestety, to czego nie zdążyli zrobić Niemcy zrobiono dopiero po wojnie, kiedy pozornie wydawało się, że najgorsze lata cmentarz ma już za sobą.
Jest niebywałą ironią losu, że żydowski cmentarz, najstarsza miejska nekropolia, który wyjątkowo szczęśliwie uchował się przez lata holocaustu i wojennej pożogi, nie zdołał oprzeć się nowym osadnikom. Gdyby nie to, mógłby pewnie dzisiaj służyć jako cenna atrakcja turystyczna. Chociażby atrakcja, bo sądząc po stanie w jakim się teraz znajduje, o miejscu pamięci i szacunku dla dawnych mieszkańców miasta, dla zmarłych, dla ludzi, raczej nie ma mowy. Ale i na to za późno, bo dziś, cmentarz nie przypomina zapewne nawet cienia nekropolii, którą był przed wojną. Wpisany na listę zabytków dopiero w 2006 r., przez ponad 50 lat był bezkarnie dewastowany i okradany z nagrobnych płyt, które służyły zakładom pogrzebowym. Zresztą, sytuacja niewiele zmieniła się i po tym, z tą różnicą, że teraz to rozkradać już nie bardzo jest co. Naprawdę brak mi słów kiedy widzę otagowany ludzki grób. Tych słów zabrakło też pewnie Jerry'emu, który w 2007 r. przechadzał się po gorzowskim kirkucie w poszukiwaniu grobu swojego dziadka. Mogę się tylko domyślać co pomyślał sobie wtedy o nas, gorzowianach.
Właściwie to wcale się już nie dziwię, że jakoś do tej pory nigdy nie słyszałem o cmentarzu żydowskim w Gorzowie? Czy dziwić może, że o tym się nie wie, nie mówi? Że miasto nie bawi się w promocję miejsca, o którym wolałoby raczej zapomnieć, bo stan w jakim się znajduje świadczy jak najgorzej o jego mieszkańcach? Sami bezpowrotnie pozbawiliśmy się wartościowego zabytku, świadectwa przedwojennej historii miasta, do której tak bardzo lubimy się odwoływać, a która najwidoczniej kończy się dla nas na fontannach i secesyjnych kamieniczkach.
Właściwie to wcale się już nie dziwię, że jakoś do tej pory nigdy nie słyszałem o cmentarzu żydowskim w Gorzowie? Czy dziwić może, że o tym się nie wie, nie mówi? Że miasto nie bawi się w promocję miejsca, o którym wolałoby raczej zapomnieć, bo stan w jakim się znajduje świadczy jak najgorzej o jego mieszkańcach? Sami bezpowrotnie pozbawiliśmy się wartościowego zabytku, świadectwa przedwojennej historii miasta, do której tak bardzo lubimy się odwoływać, a która najwidoczniej kończy się dla nas na fontannach i secesyjnych kamieniczkach.
Ale koniec temu, bo chciałbym jeszcze pozostawić Was z jakimś pozytywnym akcentem i w końcu zarekomendować cmentarz jako fajną miejscówkę, którą zdecydowanie jest. Po pierwsze dlatego, że to coś wyjątkowego w skali miasta, po drugie, że pomimo tej gimnazjalnej twórczości na nagrobkach jest w tym miejscu coś cholernie romantycznego. Oczywiście nie w tym sensie, że nadaje się świetnie na randkę, chociaż co kto lubi. Bardziej w tym sensie, w którym takie funeralne lokacje upodobali sobie kiedyś Mickiewicz z kolegami. Dlatego, jeśli kręcą Was wiekowe, omszałe, grobowe ruinki, a przy okazji chcecie trochę poobcować z namacalnymi śladami historii, których tak niewiele zostało w tym mieście, to gorąco zachęcam do odwiedzenia żydowskiego cmentarza przy ul. Słonecznej 57.
Szkoda, że gorzowski Kirkut jest nagminnie dewastowany. Zachęcam do zapoznania się z artykułem na MM Gorzów, aby zobaczyć co ja zastałem tam w zeszłym tygodniu, http://www.mmgorzow.pl/artykul/kirkut-miejsce-zapomniane
OdpowiedzUsuńTak przejmujmy się tym jak wygląda stary żydowski cmentarz... O miejscach pamięci polskich żołnierzy i ich zaniedbywaniu w Gorzowie nikt nie mówi (np. cmentarz przy "czerwonym" kościele) Żydowski cmentarz atrakcją turystyczną Gorzowa... Świetnie niczym innym nie umiemy się pochwalić? Tylko cmentarzem? Rozumiem, że to miejsce spoczynku ludzi i nie powinno się go dewastować ale zajmijmy się najpierw dbaniem o pomniki pamięci i groby, które powinny być nam bliższe. A brać żydowska niech zajmie się cmentarzem, który im bliższy jest.
OdpowiedzUsuńCo za bzdura - a kto niby ma się zająć grobami gorzowskich Żydów jak nie Gorzowianie? Faktycznie świadczy to o nas jak najgorzej a Ty jesteś niestety smutnym dowodem tego...
Usuń